środa, 18 stycznia 2012

Ania Rusowicz, 14.12.2012, Wrocław, Firlej

Zanim, drodzy Państwo, przejdziecie do relacji, zapraszam na portal http://zakochanywroclaw.com/ gdzie począwszy od dzisiaj będą się ukazywały moje relacje :)) 
A teraz do sedna:
Młodzi big-bitu nie znają i nie pamiętają,  starsi natomiast znają,  pamiętają i za nim tęsknią. Ten specyficzny rodzaj muzyki rockowej elektryzował młodzież w latach sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych.  Niezwykłą popularnością cieszyła się wówczas nie żyjąca już, niestety, Ada Rusowicz i zespół Niebiesko Czarni. Teraz pałeczkę po sławnej  big-bitowej wokalistce przejęła jej córka – Ania, którą mieliśmy okazję zobaczyć  we wrocławskim Firleju.
Sobotni koncert promował solową płytę Mój Big-Bit. Muzycy z Anią na czele nie kazali na siebie długo czekać, a raptem kilkuminutowe opóźnienie zostało wszystkim wynagrodzone z nawiązką. Wypełniony niemal po brzegi Firlej przywitał zespół gromkimi brawami, a na przełamanie pierwszych lodów usłyszeliśmy energetyczne Stróże Światełnastępnie Czekałam na ciebie tysiąc lat oraz Ja i Ty. Na początku jednak, zarówno ze strony Ani Rusowicz, jak i ze strony słuchaczy dało się odczuć malutki stres. Z każdą chwilą jednak ta niewidzialna kurtyna między wykonawcą, a widzami topniała, a ci, którzy zajmowali miejsca siedzące coraz chętniej wstawali, by bawić się wspólnie ze wszystkimi.
I impreza rozkręciła się na maksa! Nie zabrakło takich utworów jak Duży Błąd czy Hej, dziewczyno, hej, znanych z repertuaru Niebiesko Czarnych. I tu zaskoczenie, bo nikt zapewne nie spodziewał się, że ów ostatni wspomniany przeze mnie utwór będzie wykonany. Wszakże na płycie się nie znalazł, więc Ania zgotowała fanom małą niespodziankę. Gdy rozbrzmiały zaś pierwsze taktyŚlepej Miłości, na sali nie było już ani jednej siedzącej osoby. Artystka swoim entuzjazmem porwała wszystkich – zarówno starsi jak i młodsi bawili się na całego, a przywołane przez wokalistkę „marynary” powiewały w górze w najlepsze. Publiczność zdała egzamin, a zachwycona Ania, w akcie bratania się z tłumem, wpadła między pierwsze rzędy i odśpiewała w duecie z jedną z fanek Babskie Gad-Anie. Na koniec zaś, zeszła ze sceny ponownie, by osobiście uścisnąć dłonie i podziękować zgromadzonym za przybycie na koncert.
Ania zaprezentowała w Firleju wszystkie utwory ze swojej debiutanckiej płyty.  Gratką i kolejnym zaskoczeniem dla wszystkich był cover brytyjskiego zespołu CREAM – White Room. Stylistycznie utwór odbiegał nieco od całości, ale również i w tym repertuarze Ania brzmiała doskonale. Ale to jeszcze nic- świetne aranżacje big-bitowych hitów zostały dopełnione odpowiednią scenografią. Muzycy poprzebierani w “stroje z epoki”, a do tego kolorowe światła- ten koncert to była prawdziwa podróż w czasie do lat sześćdziesiątych.
Zespół zaraził publiczność swoją energią i widać było, że świetnie się ze sobą bawią na scenie, co zresztą podkreśliła sama wokalistka. Ania w tym godzinnym koncercie (i dwóch bisach) stworzyła wspaniałe widowisko, które zapamiętam na długo. Wokalistka znakomicie wystylizowała się na lata sześćdziesiąte, zarówno ona, jak i muzycy to profesjonaliści pełną gębą. W jednym z wywiadów Ania powiedziała: Czuję się silna. Mój pociąg ruszył i tak prędko się nie zatrzyma. Nam pozostaje Ani życzyć wszystkiego dobrego i aż chciałoby się wykrzyczeć: do zobaczenia niebawem!


1 komentarz: