sobota, 6 października 2012

Happysad - Alibi - 05.10.2012


Początek października jest to okres, kiedy większość zespołów rozpoczyna swoje trasy koncertowe. Oznacza to też, że mniej więcej raz w tygodniu we Wrocławiu gościć będą czołowi artyści z całej polski. W pierwszy piątek nowego miesiąca, w klubie Alibi zagrał zespół Happysad, który przyjechał na koncert ze swoim nowym materiałem z płyty ciepło/zimno.

Jak to jest w zwyczaju w Alibi, koncerty nigdy nie rozpoczynają się punktualnie. Także i tym razem zaczekano na spóźnialskich, którzy falami napływali do klubu jeszcze kilkanaście minut po planowanej godzinie 19stej. Każde spóźnienie można jednak wybaczyć, kiedy zespół wieczoru zagra tak jak w piątek Happysad. Zaczęło się od utworu z nowej płyty ,Most na krzywej, po czym usłyszeliśmy kilka piosenek ze starszych albumów, takich jak Zanim pójdę  czy Mów mi dobrze. I tak w zasadzie wyglądał cały koncert. Nowości poprzeplatane starymi utworami to zestaw działający zawsze bardzo dobre. Często zdarza się bowiem, że publiczność nie znając niektórych piosenek zaczyna się po prostu nudzić. W pękającym w szwach Alibi za sprawą fajnie ułożonej setlisty na nudę nie było czasu.

Happysad w składzie: Kuba Kawalec, Jarek Dubiński, Artur Telka i Łukasz Cegliński zaprezentował się na scenie pierwszorzędnie. Mimo, że jak sami później przyznali, nowy materiał na pierwszych koncertach  zawsze gra się ciężko, to nie dali się zjeść wkradającej się tremie i zagrali na najwyższym poziomie. Publika nie pozostała im dłużna, tak żywiołowo reagującej widowni nie widziałem we Wrocławiu już dawno. Wielki plus przybyłym należy się również za znajomość tekstów, w wielu przypadkach Kuba na wokalu był wspomagany przez śpiewającym razem z nim tłum. Swoiste apogeum nastąpiło na sam koniec, gdy zabrzmiały pierwsze takty Nie ma nieba. Zabawa na całego, szczęśliwa publiczność i szczęśliwy zespół. Chciałoby się takie obrazki oglądać za każdym razem.

Sezon koncertowy we Wrocławiu należy uznać za w pełni otwarty. Można mieć teraz tylko nadzieję, by każdy zespół odwiedzający to miasto zagrał z takim zaangażowaniem i pasją, jak zrobili to w piątek w Alibi chłopcy z Happysadu, czego sobie, publice i przybywającym artystom z całego serca życzę.

Na koniec, krótka rozmowa z Jarkiem Dubińskim, perkusistą Happysadu:

GK: Jak wam się podobał dzisiejszy koncert w Alibi?
Jarek Dubiński: Zajebiście było. Wiesz, to są pierwsze koncerty z nową płytą, ten dzisiaj w Alibi był w ogóle drugi z tym materiałem. Mamy jeszcze spory stres z tym związany. Wczoraj setlista wyglądała nieco inaczej, na bieżąco będziemy to jakoś układać.

GK:  Wolicie grać bardziej koncerty plenerowe czy klubowe, gdzie publiczność jest na wyciągnięcie ręki?
JD: Koncert plenerowy jest zupełnie czymś innym niż koncert klubowy. Plenery grasz w Polsce tak jak cię zaproszą, jakieś dni miasta itp. Na takich imprezach połowa ludzi za bardzo nie kojarzy co gramy, przychodzą bo coś gra. Do klubu przychodzą ludzie posłuchać konkretnie ciebie, po to kupili te bilety.

GK: Ostatnio wyszła Wasza nowa płyta, „ciepło/zimno”, ten stres grając nowe piosenki naprawdę jest taki duży?
JD: Zawsze tak jest. Jak wychodzi nowa płyta to zespół na koncertach nie jest jeszcze do końca zgrany. Te numery nagrywaliśmy pół roku temu, teraz mieliśmy ledwie tydzień na robienie prób. Grasz tak jak to nagrywałeś, ale dochodzą do tego dodatkowe emocje. Nie wiesz jak ludzie to będą odbierać.
Przypuszczam, że po pięciu koncertach będzie o wiele lepiej.

GK: Ale odbiór nowego materiału nie jest chyba taki zły?
JD: Po dwóch dotychczasowych koncertach jesteśmy bardzo zadowoleni, ludzie już znają teksty i śpiewają to z nami. Szok. Cieszymy się również z odbioru spokojnych i ciężkich numerów. Ludzie wtedy stoją i tego słuchają i to jest zajebiste, bardzo budujące.

GK: Dzięki :) 
JD: Ja również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz